czwartek, 16 czerwca 2016

O efektach pracy nad przeponą

Jaki jest najgłośniejszy krzyk świata?
Może to krzyk cierpienia,
Uczucie rozerwanej na strzępy świadomości
Może to krzyk bólu
Pustego serca po stracie,
Które jest znacznie gorsze
Od nieposiadania go wcale
Może to krzyk smutku
Przeświadczenia, że już gorzej nie będzie
Krzyk złości
Na nieszczęście
Krzyk niezgody
Na los
Bo Boga przecież nie oskarżysz
Krzyk radości
Wyrwany gdzieś z płuc
Mimowolnie
Krzyk uciekającej pewności siebie
Krzyk strachu,
Który rodzi się gdzieś pod gardłem
Krzyk bez powodu
Ulatujący ze środka żołądka.
Nie wiem.
Jedno jest pewne.
To milczenie
było najgłośniejszym krzykiem


***

Ostatnio w okół mnie taka cisza, że jedynym ratunkiem jest krzyk. To się wydzieram wewnętrznie. Wydzieram i rozdzieram. A w przerwach między wydzieraniem i rozdzieraniem rzygam. Przepraszam, wymiotuję. Rzygać to można literaturą piękną. Człowiek harował cały rok to nie miał kiedy być chorym. Zaraz wakacje to można straty nadrobić :') Z serii "moje rady": Krzyczcie. Serio. Drzyjcie się ile wlezie. Łatwiej Wam będzie się uporać z cichą egzystencją. Tylko uwaga na gardła! Nie dajmy zarobić aptekom. Nie bierzcie ze mnie przykladu i trzymajcie się w zdrowiu do końca roku szkolnego. Jeszcze tylko chwila. Nooo chyba że pracujecie. Ale w takim razie radzę przestać siedzieć na głupich blogach i zająć się poważnym życiem.
PS. To taki żarcik...  Nikt Was nie wygania...serio...
PS2. I serio nie bierzcie ze mnie przykładu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz