niedziela, 5 lutego 2017

O zimnie pod kocem i cieple na wietrze

 

 
 
Chodź, otulę Cię zimnem.
Kołdra ze starych brudów zaciągnięta pod samą szyję
Słyszysz? Kalofery śpiewają kołysankę dla Ciebie
Huk zapowiadający wypędzenie z raju to upadająca pinezka na drugim końcu mieszkania.
Nikt nie słyszał płaczącej łzy. Krople deszczu zbiera wiadro. Przeciekający dach. Metalowy pogłos. To odzywa się sumienie.

Chodź, otulę Cię zimnem.
Poduszka wypchana marzeniami prawidłowo ugnieciona pod głową.
Czujesz? Samotność się łasi.
 Przyszła i ociera się o nogi. Przytul ją. Była dziś w bardzo dużym tłumie i nie może uspokoić oddechu.

Chodź, otulę Cię zimnem.
Prześcieradło z myśli znów pogniecione na rogach.
Widzisz? Masz mokre ręce.
Na łokciach nie ma autostrad dla zgubionych pragnień. O kolizję nietrudno, kiedy łapczywy oddech znajduje ukojenie dopiero przy własnym żołądku.

Chodź, otulę Cię zimnem.
Rano i tak kaloryfery zaczną grzać na nowo.
 
 
 
 
 
***
 
Temperatura spadła do minus dziesięciu, zima sobie chyba o nas przypomniała, sezon grzewczy się zaczął... wszystko niby po staremu. Niby skarpety na stopach do spania jeszcze niepotrzebne, niby zima to musi być zimno, niby można się przykryć czterema kocami... no właśnie. Niby. Bo kiedyś po prostu musi przyjść moment zrozumienia. Zrozumienia, że żaden termofor nie pomoże, że parzenie dziesiątej kawy nic nie da, że czwarta bluza i dwie pary rękawiczek naprawdę nic nie zmienią. Że zimno, które czujesz, to zimno idące ze środka.
 
 


PS. Nie twierdzę, żebym się zebrała, ale myślę, że zamienienie wiadra na koszyk to był dobry pomysł. Rozpatrywałam tez worek, ale za bardzo kojarzył mi się ze śmieciami czy zwłokami.
Zresztą - spakować swoją egzystencję w worek na śmieci- czy to nie jest wymowne?
PPS. Moja miesięczna nieobecność nie miała (wbrew pozorom) związku z zabalowaniem po sylwestrze. Tak się czasem dzieje, że trzeba się zatrzymać, przemyśleć niektóre rzeczy... Nie no. Żartuję. Po prostu mi się nie chciało.
PPPS. Zdjęcie paczadła od Kichania z "Rudego aparatu". (Z miejsca pozdrawiam czy coś) Piszę tak na wszelki wypadek, żebyście nie pomyśleli, że to moje (jeszcze się okaże, że naćpane i mnie ktoś pozwie)
PPPPS. Morał jak zwykle: śpijcie w skarpetach ile chcecie, pijcie herbaty ile chcecie i przytulajcie termofor jak długo chcecie, ale póki nie spróbujecie się uśmiechnąć chociaż jeden raz do tego wrednego kierowcy autobusu, nic się nie zmieni.