czwartek, 19 maja 2016

O bitwie o ławki i paniach na smyczy

Kończę dzień jak zwykle z podkrążonymi ze zmęczenia oczami, napuchniętymi od tego całego unoszącego się w powietrzu cholerstwa. Alergicy to grupa ludzi, na których los mści się za całe zło tego świata. Na kimś przecież musi. Wpadam nieżywa do domu, a potem do pokoju,  do biurka. Chwytam najbliższy długopis i smaruję coś na kartce papieru. Potem zgniatam ją w dłoni i z impetem rzucam do kosza. Nie trafiam. Jak zwykle. Patrzę na kalendarz. Dopiero zaczęła się wiosna, a ja już mam ochotę wybić połowę populacji gołymi rękoma. Zdarza się. Że niby. Że niby wiosna. Że niby ciepło. Że niby radośnie. Że niby miłość w powietrzu. Ja jak póki co czuję w powietrzu tylko pyłki, a na ławkach zamiast zakochanych par widzę ślady obiadu gołębi. Pod stopami? Miast koniczyn i pierwiosnków pozostałości przykrego przykładu, że układ pokarmowy ma jednak koniec. Nawet u psów wystawowych czesanych przez więcej fryzjerów niż moje włosy widziały w całym życiu. Pogoda? Deszczowa, ale niekoniecznie. Słoneczna, ale jednak nie. Wychodzisz z domu przy -5°C w kurtce z krótkimi spodenkami w plecaku lub przy 40° w letniej sukience mając pod ręką spodnie narciarskie. Na ulicach pojawiają się nagminne objawy pospolitego ruszenia biegaczy i rowerowców, którzy mają więcej elektroniki niż dobrej woli oraz paniusie przyczepione smyczą do czworonogów. Jednym słowem: wiosna pełną gębą. I jak tu jej nie niekochać?

***
O wiosennej irytacji słów kilka. Trochę może późno, ale jak prawdziwie. Dzisiejsza rada: Patrzeć pod nogi moi drodzy! I szybko zaklepywać ławki !!!
PS. Dzisiaj czwartek bo tak wyszło

piątek, 13 maja 2016

O pospolitym ruszeniu sprzed telewizora

Dzisiaj się trochę wyżalę. Ostatnio coraz częściej wszędzie słyszę: "Jeszcze tylko 43 dni do wakacji i twojej wymarzonej wakacyjnej figury!", "Zacznij ćwiczyć!", "Zrzuć na wadze!" (tjaaa chyba wagę... z szóstego piętra), "Jedz zdrowo!", "Albo najlepiej wcale nie jedz!", "Więcej ruchu!" Bla bla bla bla... ehhhh

Treningi, ćwiczenia i inne zboczenia
A mnie powoli tu krew zalewa
Żal mi was ludzie - muszę to przyznać
I spojrzeć na to przez krzywy pryzmat
Straszno mi, smutno i jakoś mało,
Że wam się w dupkach poprzewracało
"Chcę schudnąć" łkała z popcornem w ręce
Dzisiaj się głodzi, by spalić na prędce
Te wszystkie słodycze, co wpitalała
W zimie, gdy sport nie powiem gdzie miała.
Modelki, blogerki krzyczą, drąc japę:
"Jeżeli podjadasz, ktoś cię przyłapie!"
Ci wszyscy, co zawsze przed telewizorem
Idą i biegną po lesie z honorem
Potem zawały, anemie, omdlenia
A ja się pytam: Na co ta chemia
Co w superdietach, wegańskich barach
Na mózg rzuciła się społeczeństwu
Chcąc schudnąć w udach, łydkch i barach
Się wykańczają... Istne szaleństwo

***
Z mojej osobistej strony tylko jeden apel:
"BŁAGAM nie mdlejcie na ludzi w autobusie" ...tylko żeby potem nie było, że nie ostrzegałam

piątek, 6 maja 2016

O nauce latania i ludzkiej znieczulicy

Dlaczego tam stoi?
Może z nagłej oczywistości beznadzieji
Przeświadczenia o braku pewności
Trampki zaczepione o beton
Może z miłości do nienawiści
I nienawiści do miłości
Przesuwając ciężar ciała do tyłu
Może z chęci schowania twarzy w kołnierz
Wciśnięcia w kąt
Wpasowania w tłum
Do przodu
Może wcale tak nie jest
Do tyłu
Może ktoś zauważył
Zapyta
Ale nie dzisiaj
Nie jutro
Do przodu
Może już wbiega  po schodach
Stawiając ciężkie kroki na metalowych stopniach
Do tyłu
Przeskakując po dwa schodki naraz
Z trzaskiem otwierając drzwi
Do przodu
Na dach
Aby zobaczyć
Do tyłu
Skok

***
No tak trochę inaczej, ale chciałam spróbować. Nie tylko wewnętrzna potrzeba, ale także ciekawość reakcji. Cóż... Jak mam zostać zlinczowana za ten tekst to czekam, a jak nie, to może nawet będę mieć okazję dodać kiedyś kolejny.
Pozdrawiam i pamiętajcie o zamykaniu drzwi na wejścia na dachy