piątek, 26 sierpnia 2016

O embrionach, zygotach i innych takich

Ja tam nie wiem, jak wam, ale mi zawsze wciskano, że magiczne słowa to "proszę", "przepraszam" i "dziękuję". Trochę lat żyłam w błędzie, ale wreszcie przejrzałam na oczy. Magiczne słowo brzmi "aborcja".
Myślę, że niczym niezwykłym nie jest pobyt u babci. Ja tam je bardzo lubię. Wszystko jak zwykle. Ta sama kuchnia z tym samym zapachem gazu z kuchenki i ta sama skrzypiąca podłoga i takie samo niedzielne śniadanie. I takie same bułki. I taki sam akompaniament mszy z radia. Smacznego. I ten zachrypnięty bas księdza i wierni nietrafiający w rytm pieśni. I nagle kazanie o aborcji. Mniam, mniam.
Wyobraźcie sobie piknik. Cała łąka jak okiem sięgnąć wypełniona jest po brzegi szczęśliwymi ludźmi. Z jednej strony weseli sportowcy grający w siatkówkę, z drugiej feministki dyskutujące zawzięcie z hipisami o polityce, tu ksiądz śpiewa z młodzieżą grając na gitarze, tam szataniści grają w kalambury, gdzie indziej punkowiec ucina pogawędkę ze skinhedką, spokój jednym słowem i sielanka. Słoneczne popołudnie jakiegoś słonecznego dnia. I nagle tą sielankę przerywa pewien człowiek. Staje na środku polany i zaczyna wrzeszczeć: "ABORCJA ".
I szczęście pryska.
Ksiądz zaczyna tłuc katechizmem po głowie z okrzykami wojennymi na ustach przypadkowych ludzi. Na kontratak przychodzi feministka z podpalonym biustonoszem. Na to grupa moherowych bab zaczyna wyzywać szatanistów, a ci nie pozostają dłużni, rzucając wymyślonymi na poczekaniu zaklęciami. Do tego przyłaczają się gracze lol'a i minecraft'a, a gracze cs'a czując się pominięci wszczynają bójkę w innej części łąki. Egzorcysta atakuje krucyfiksem emo, a ci nie wiedząc o co chodzi atakują kolejne osoby żyletkami, z których akurat zrobili inny użytek niż golenie. Babcia toaletowa krzyczy do uciekającego mężczyzny: "Wracaj tu ty! Toaleta pięć złotych kosztuje! Co ty żeś tabliczki nie widział"? Ten natomiast biegnie nie odwracając się, ponieważ jest jedną z tych nielicznych ludzi, którzy całe zamieszanie mają w głębokim poważaniu i nie zamierzają się mieszać. Hipisi natomiast wreszcie obudzili się po drzemce i zaczęli zastanawiać, czy aby nie pomylili herbat. Reszta społeczeństwa popadła natomiast w ostrą gównoburzę i zaczęła obrzucać się podejrzanym błotem (jak na woodstocku) wraz z podejrzanymi wyzwiskami niekoniecznie oddającymi rzeczywistość.
Władza natomiast spojrzała na to z góry z lekkim roztargnieniem i machnęła ręką, licząc, że sami to załatwią.
Jeśli zaś chodzi o samego Boga, stwierdził, że skoro ludzie już zaczynają się w niego bawić, to On pchać się w to łajno nie będzie, bo i tak go nie posłuchają.
Podczas gdy na dole wojna na słowa i krzesła trwała w najlepsze, w głowach pojedynczych ludzi powoli rodziła się myśl: "O co my się w sumie kłócimy?..."


***


A teraz zamieńcie słowo "aborcja" na "związki homoseksualne", "imigranci" czy "weganizm" i zastanówcie się czy wasza gadanina cokolwiek zmienia. Nie? Tak? Więc proszę bardzo, mówcie dalej, tylko, na litość (czegokolwiek w co wierzycie) nie skaczcie sobie do gardeł. Albo i skaczcie. Resztę zrobi selekcja naturalna.

PS. Ajaaaaj i znowu tak poważnie nu nu nu. Wracaj do głupich wierszyków o Piotrkach i bezsensownych historyjek o driadach, bo cię z internetu wyrzucą.

PS2. Zachęcam do wspólnej zabawy! Zasady są bajecznie proste! Wymyślamy najbardziej drażniące hasło jakie przyjdzie nam do głowy, krzyczymy je w miejscu publicznym i zapisujemy reakcję! Opowieści prosimy wysyłać na dowolny adres, a my wymyślimy jak się z Państwem skontaktować.
Prosimy tylko dla ogólnie pojętego dobra publicznego nie krzyczeć "Allach Akbar" w zatłoczonym metrze.

Z mojej osobistej strony: wyrażajcie swoją opinię ile wlezie. Tylko niekoniecznie podrzynając komuś gardło. Szanujcie sprzątaczki, które potem będą musiały zmywać plamy krwi z podłogi. A one ciężko schodzą.


piątek, 19 sierpnia 2016

O hipsterach i warzywach

Piotrek było imię jego
A na drugie hipster miał.
Kiedy szedł do warzywnego
Każdy, gdy go widział mdlał.
Okulary miał hipsterskie
I hipsterski zarost dzierżył
Babcie straszył cichomiejskie
Dziadek znosić to nie zdzierżył.
"Zostaw babcie ty hultaju!"
- krzyknął wielce zatrapiony
"Kiedy one będą w raju
Na młodsze rozpoczniesz łowy?!"
Wielce zdumial się delikwent
Gdyż on babci nie podrywał
Chciał po prostu być uprzejmy
Pomóc przynieść jej warzywa.


***
I ja naprawdę, mimo najszczerszych chęci, nie potrafię powiedz o czym jest ten tekst. O hipsterze Piotrze. I tyle

piątek, 12 sierpnia 2016

O rutynie i podróżach bez bliżej (ani dalej) określonego celu

Wstaję znowu z rana
Głowa rozczochrana
Prawa noga, lewa noga; znowu niewyspana
Człapię więc w piżamie
Trzeba zjeść śniadanie
Kawa starczy, stygnie czajnik- nienajgorsze danie
Chodzę znów do kuchni,
Wszystkie moje smutki
topię w filiżance kawy; znowu dzień za krótki
Patrzę wciąż przez okno
Drzewa stale mokną
Świat spowalni aż do kiedy krople szybciej pomkną
Znowu nic nie robię
Znów się kurczę w sobie
Gdy myślę, że nie zostanie nic po mej osobie
A myślę bez skutku
Trochę pomalutku
Myśl dociera: czas uciekać i nie po cichutku
Wyrwać się z rutyny
Jak starczy benzyny
Pojedziemy pęd pociągu zmierzwi nam czupryny
Gdy tam dojedziemy
Tylko to co chcemy
Ziści się, choć pewnie znów się zawiedziemy


***

Bardziej niż na sensie zależało mi na rytmie, a w końcowym efekcie tekst nie ma ani tego, ani tego. Są za to wspaniałe rymy typu "siano-kolano" i "stadnina-konina". I tak, tak, wiem, że benzyna ma się nijak do pociągu, ale ciiii...
Deszcz oczywiście musiał zaistnieć choć w jednym wersie. Co ciekawe na ulice wypełzło słońce. Wychyliło niepewnie łepek z cienia i mruknęło: "Sierpień. Cholercia, znowu zaspałem". Może i spóźnione, ale ciepło powitane (Ciepło. Łapiecie?)  odważniej wypięło pierś, wprowadzając w konsternację wszystkich, którzy już zaczęli żyć myślą jesienną. Bo trzeba zaznaczyć, że myśl jesienna jest całkowicie inna od myśli letniej. Ale nie wiem niestety czym dokładnie się różni. Czymś na pewno. Może ilością liści (nie tylko palmowych) w umyśle. I we włosach.
 Co do samych podróży, to wakacje mają się ku końcowi (no musiałam nooo) i nostalgia chwyta za serce. Że by się jeszcze coś zwiedziło, gdzieś pojechało, coś zobaczyło. A tu trza panie do chleba codziennego wrócić. I nawet jak się wstaje w wakacje o tej 6:40, to nie ta sama 6:40 co w ciągu roku. Ta jest taka jakaś... dłuższa.
PS. Ostrzeżenie jak zwykle piękne, niczym moralitet: nie wystawiajcie głów przez okna pociągów, bo, po pierwsze, nie jesteście psami, a ,po drugie, to wygląda idiotycznie. Aaa no i będziecie chorzy, ale że zaraz zaczyna się szkoła, to brzmi to prawie jak zachęta.






piątek, 5 sierpnia 2016

O ludzkiej zawziętości w utrudnianiu życia i sobie, i innym

Jak to zwykle bywa w życiu nigdy nie jest się pierwszym.
 I ja także pierwsza nie byłam
bieżąc za masą tłumu.
Przede mną zasię bieżyła
Kobita postury muru.
Ona wzrokiem omiotła
Pochmurną tą okolicę
Zmierzyła też nieprzychylnie
dziewczynę o bladym licu
Powód był dość banalny
I oklepany poniekąd
Że przypuszczalnie nie miała
Więcej na wadze niż deko.
"To anoreksji skutki"- mruknęła posepnie babina
-"Kości na wierzchu ponętne
Są równie co wykładzina"
A dziewczę nic nie odrzekło
I tylko głowę spuściło
Choć zdecydowanie chętniej
Dietę by porzuciło.
Bo choć mawiają tłumy,
że piękna i seksowna
To ona się dziś czuje
Jak stara w zębie plomba.
"Anoreksja to zło!"- krzyczy społeczeństwo
I coraz bardziej im
udziela się szaleństwo.
Niechciana i gardzona,
Kiepskiej krytyce nie może się ostać
Choć przecież takie jak ona
Modelkami chcą zostać.
A kobieta-mur plecami się odwróciła
"Nie chce jeść, to niech zdycha"
rzuciła nad odchodnego.
A dziewczę się załamało:
"Nie wyjdę nigdy z tego..."

Ale jeśli ja się wypowiadam o anoreksji, to tak jakby anorektyczka wypowiadała się o otyłości, ginekolog o psychologii, życiowy nieudacznik o samospełnieniu, a pani z pobocza autostrady o polityce i aktualnej sytuacji na świecie.
Ale halo halo! Kto mi zabroni?! Nikt! To ja teraz mam głos! Ja teraz przemawiam! Nikt inny nie ma prawa mówić w tym momencie, ani podważać MOJEJ ŚWIĘTEJ OPINII. A jeśli to robi to jest skończonym [Proszę tu wkleić wszystkie niecenzuralne słowa jakie się zna] i na niczym się nie zna! Bo ja się znam! O!
Zawsze się zastanawiam kto słucha takich ludzi. Na szczęście odpowiedź przychodzi błyskawicznie: WSZYSCY! :D Cóż to za wspaniała wiadomość! Otwórzmy szampana i podyskutujmy o sprawach o których nie mamy bladego (ani nawet opalonego) pojęcia! Juhuuu! A teraz obróbmy komuś zad, wypuśćmy kilka tysięcy nieistniejących plotek i namówmy innych, żeby też kogoś obszmacili! Bo przecież nie mamy nic lepszego do roboty niż ogólne szerzenie nienawiści! Nie mamy życia ani krztyny dobrej chęci, więc zróbmy komuś bubu, bo przecież czymś się cieszyć trzeba.
Nie prawdopodobne?
No oczywiście. Dyktatorzy zeskakiwali z nieba i przy pomocy uzi zmuszali parę milionów ludzi do posłuszeństwa. Nie. Ktoś kiedyś usłyszał gadkę takiego gościa i stwierdził: "Ej facet ma gadane. WYGLĄDA, że się zna na rzeczy". A jak ten facet zaczął kazać podrzynać gardła własnym psom i przerabiać ludzi na mydło było już za późno.
"Ojeej"- pomyślicie - "Nieładnie. Jaka skrajna sytuacja". No faktycznie, skrajna. Bo to przecież było taaak dawnooo i w ogóle nie mamy z tym styczności na co dzień. W ogóle. Bo wcale stylu myślenia nie kreują nam gwiazdeczki z wykształceniem podstawowym, które zaczęły robić karierę zanim nauczyły się poprawnie wymawiać "ś" i "ć". Wcale. Wcale nie dopuszczamy do głosu osób, które nic do powiedzenia mieć teoretycznie nie powinny. "Jak too?!" - krzykniecie - "Ona ma dwa fakultety!" Super. Szkoda, że z innych kierunków. "On jest bardzo inteligentny!" Tjaaaa. Szkoda, że nie powiedział jeszcze nic konkretnego. "On  bardzo dobrze myśli!" Szkoda, że na myśleniu się skończyło i to w zupełnie innym aspekcie.
  Gorzej, jak ktoś swoim nieznastwem robi krzywdę. Nie ma to jak komuś wciskać, że płacze, BO JA TU JESTEM PSYCHOLOGIEM i nieważne, że to pot, bo się spociłaś biegnąc. JA WIEM, że to łzy. Jesteś nieczuła, niewrażliwa i nie dopuszczam innej opcji i zapraszam na terapię grupową. Ja wiem jakie masz problemy, co ci dolega i tyle moja droga, koniec tematu, spotykamy się za tydzień.
  Wybierzcie mnie na prezydenta, a obniżę podatki, naprawię ulice, otworzę nowe szkoły i zrobię co tam chcecie, nawet zagram na akordeonie, bo w sumie tylko na tym się znam, ale mam gadane i ładny uśmiech, a podpisywać się przecież każdy głupi potrafi.
  Już za tydzień przedstawię wam nową dietę i w sumie to całą dietetykę stosowaną przespałam i nie mam pojęcia co robię, ale przecież jedząc jedną kromkę chleba schudniecie, więc co za problem. Poza tym mam świetną figurę (tylko przez metabolizm bo prywatnie to żrem jak świnia) i zdrowe zęby (co z tego, że sztuczne), więc możecie mi zaufać.
   Sama już nie wiem kto jest większym idiotą. Ci, którzy zabierają głos w sprawach o których nie mają pojęcia, czy ci, którzy im tego głosu udzielają...



***


Ajajajaj... Poważnie się zrobiło. Aż czuję się winna, że zaczęłam takim se wierszykiem. Wbrew pozorom napisałam go na samym końcu i przybrał taką formę, a nie inną tylko ze względu na fakt, że komu jak komu, ale anorektyczkom zaleźć za skórę nie chciałam. Inna sprawa, że obiecałam, że będę narzekać i cynicznie podchodzić do cudu stworzenia jakim jest (czy też miała być w pierwotnym założeniu) ludzkość, a ja tu o driadach popisuję, które (z tego co mi wiadomo) do cudów stworzenia się nie zaliczają. I takim o to sposobem poczułam się winna. Tym bardziej, że żadnego słowa pocieszenia w stylu "Nie martwcie się, będzie gorzej" pod ostatnim postem zmagań z nie-najadą nie zostawiłam. A obiecałam, że się poprawię. No i ta gramatyka... ajajaj do kwadratu. Naprawdę się staram ogarnąć łortografje i łinterpunkcje, ale to nie jest łatwe, zwłaszcza, że miewam sytuację, gdy potrzebuję dłuższej chwili, by rozkminić jak się pisze rzaba (czy tam żaba, jeden płaz).
Więc jak napotkacie jakieś błędy, to będę wdzięczna za uświadomienie mnie w nich:)
PS. Niestety nie wszystkie przykłady są do końca wyssane z palca. Pozdrawiam przyjaciółkę i jej opowieść o psycho-loszce wykrywającą depresję, tam gdzie jej nie ma (u której nigdy więcej się nie stawiła), oraz drugą znajomą, której początkujący dietetyk przepisał dietę, w której co drugi dzień miała mieć łososia na obiad (Ja się tam na tym kompletnie nie znam, ale wydaje mi się, że znaczenie "różnorodna dieta" nie oznacza żywienia się w 50 procentach jedną rybą. To swoją drogą nie łosoś jest uznawany za jedną z mniej zdrowych i nieźle zanieczyszczonych rodzai ryb?)
PPS. Na razie zostaję przy piątkach. Mam nadzieję, że nie winicie mnie za bardzo za brak wpisu w poniedziałek, ale zanim to dokończyłam, to było już po północy. A stwierdziłam, że skoro i tak data będzie wtorkowa, to już lepiej poczekam do piątku i przynajmniej tekst będzie bardziej dopracowany (lub też nie). Postaram się kolejnym tekstem tak nie przymulić. No chyba, że znowu poczuję przypływ irytacji. Ale to w takim razie Wasza wina, że mnie irytujecie...
PPS. Pozdrawiam i nalegam: sprawdzajcie dane, nie wierzcie na słowo, zadawajcie pytania. Bo ignorancją i przyjmowaniem wszystkiego bez żadnych przemyśleń szkodzicie tylko ... sobie.